Morze Tyrreńskie jakoś specjalnie nas nie zachwyciło i nie powaliło na kolana.
Po kąpieli czas ruszyć na Rzym :) W czasie sjesty trafiamy do małego miasteczka w Toskani. Typowy bar, ludzie siedza piją piwko i oczywiście nikt nie mowi po angielsku. Po wyjaśnieniu, że jesteśmy 'somo Polacco' zostajemy mile przyjęci.
Włosi lubią Polaków i mają wielki szacunek do Jana Pawła II.
Po sjeście udało nam się dostać na autostrade a tam strzał do Romy. W nocy wylądowaliśmy na obwodnicy rzymskiej.